13.07.2011

Uff

Radość przyszła nagle, wraz z ozdrowieniem dzieci.

Rozumiesz, cudownie jest!
Bo oto nikomu nie kapie z nosa. Nikt nie budzi się szesnaście razy w nocy. Nie ma wycia do księżyca mimo zbliżającej się pełni. Nikt nie wymiotuje z bólu. Nie wypluwa lekarstw. Powolutku znikają wysypki. Goją się gardła. Po tygodniu ścisłej przymusowej diety pęcznieją brzuszki. Wyniki badań się normują. Alarm przeciwgorączkowy odwołany.

Można wziąć głęboki oddech. Uff… Wdech. Wydech.
Proste rzeczy awansują do rangi mistycznych przeżyć. Spacer po tygodniu karceru to dopiero radocha. A grzeb dziecko w ziemi ile wlezie. Smaczny piasek? A jedz na zdrowie. Cudownie się uśmiechasz. Cudownie płaczesz. Kolanko? Daj wymasuję, pocałuję. Namaluję zieloną wiewiórkę w rybie łuski, z małym ogonkiem. Postawię wieżę z garnków. Będę ciuciubabką, ciuciumatką.

Wszystko zrobię. Tylko proszę, nie chorujcie więcej.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Nie, nie chorujcie już.